Dzisiejsza data:

Wieś w powiecie lubelskim, w gminie Bełżyce, położona na Równinie Bełżyckiej, nad rzeczką Krężniczanką.

Warto zobaczyć:

Kościół św. Andrzeja Boboli (1938), zobacz opis...

Zespół dworski (około 1907): czytaj więcej ...

murowany dwór Klemensa Osieckiego

murowany czworak

drewniany dom ogrodnika

stodoła

murowany spichlerz (koniec XIX wieku) z suszarnią chmielu (lata dwudzieste XX wieku)

murowany domek dla ptactwa wodnego (początek XX wieku)

relikty założenia obronnego (XVI wiek) – wały ziemne i fosy

Cmentarz ze zbiorową mogiłą 25 partyzantów AK oddziału Wojciecha Rokickiego „Nerwy” poległych 7 IV 1944 w Kolonii Pawlinie

           Dawniej miejscowość nazywana była Babyn Martyni, Babyn Petri, po raz pierwszy wzmiankowana jako Babino w dokumentach księcia Władysława Łokietka z 1311, gdy otrzymała immunitet sądowy po to, by łatwiej było ją przenieść na prawo niemieckie. Właścicielem tej szlacheckiej wsi był Zdzisław, syn komesa Zęborza, wieś należała do parafii Krężnica Jaroska (obecnie Krężnica Jara).

           W 1352 Babino było własnością Piotra Pszonki, w latach 1409 – 1431 była własnością Mikołaja herbu Rawa zwanym Rawsza. W 1431 Mikołaj odstąpił Babin Piotrowi Pszonce z Radawca w zamian za Bziniec i Kurów. W latach 1445–1460 dziedzicami dóbr babińskich byli: Mikołaj z żoną Świetochną (otrzymali Strzeszkowice), Jan, Piotr z żoną Barbarą oraz Marcin (otrzymali Babin oraz Radawiec). W 1452 we wsi był już dwór Pszonków z fosami i wałami obronnymi oraz karczma. Od 1480 właścicielem wsi był Piotr Pszonka (w 1490 podsędek Ziemi Lubelskie, w 1501 sędzia ziemski lubelski). W 2. połowie XVII wieku Babin przeszedł we władanie Karola Tarły, wojewody lubelskiego, a rezydencja Pszonków popadła w ruinę. 

W 1827 Babin miał 64 domy i 485 mieszkańców. 17 kwietnia 1831 pod wsią miała miejsce jedna z potyczek powstania listopadowego, pomiędzy strażami przednimi wojsk polskich generała Sierawskiego i wojskami rosyjskimi generała Kreutza. Dobra babińskie w 1833 przejął Karol Zarański, potem jego syn Józef, po 1892 dziedzicem był Wacław Zarański, po nim majątek przejęła Zofia z Zarańskich Bielińska, która część dóbr sprzedała Klemensowi Osieckiemu (właściciel Dorohuska, jego grób znajduje się na cmentarzu w Matczynie). Osiecki w 1907 wzniósł nowy dwór murowany, w pobliżu starego drewnianego.

           W latach 1555–1677 we wsi w majątku Pszonki istniała Rzeczpospolita Babińska, związek towarzyski założony przez Stanisława Pszonkę i Piotra Kaszowskiego, obaj kalwini. Rzeczpospolita Babińska symbolizowała państewko, którego celem było parodiowanie istniejących instytucji i urzędów. Wnuk jej założyciela, jeden z ostatnich "babińczyków" - Adam z Babina Pszonka pochowany został w bazylice oo. Dominikanów na Starym Mieście w Lublinie.

 Babińska rzeczpospolita:

             O dwie mile od Lublina, na trakcie krakowskim, leżała obszerna wieś Babin (w w. XVI i XVII dziedzictwo Pszonków), od której wzięła nazwę „rzeczpospolita Babińska“, założona żartobliwie przez towarzystwo wesoło dowcipkującej szlachty. Pierwszymi założycielami tego kółka byli: właściciel Babina Stanisław Pszonka, sędzia lubelski, i Piotr Kaszowski, także sędzia lubelski, dziedzic Wysokiego w Krasnostawskiem, obaj uznawani przez współczesnych w życiu towarzyskiem za „rajskie delicje i marcypan“.

             W roku 1587 wydał Stanisław Sarnicki swoje Annales, w których na str. 395 „ku rozweseleniu czytelnika“, podał opis „rzeczypospolitej Babińskiej“.

            Babińczycy — powiada Sarnicki — wzorowali się na porządku i urządzeniach Rzplitej polskiej. Wybierali dla siebie: senat, biskupów, wojewodów, hetmanów, sekretarzy i t. d. Jeżeli ktoś mówił o rzeczach podniosłych, niemających związku z jego stanowiskiem, zostawał arcybiskupem babińskim; kto się jąkał, rzucał paradoksami lub prawił rzeczy niewiarogodne, tego mianowano mówcą lub kanclerzem. Chełpiącemu się z męstwa i odwagi przyznawano godność hetmana albo rycerza pasowanego. Kto celował w kłamstwach myśliwskich, zostawał łowczym. Nominacje wydawano albo zaraz na miejscu podczas wesołej zabawy, albo wysyłano później na piśmie, opatrzywszy pieczęcią woskową. Sarnicki zapewnia, że te żarty towarzyskie przyczyniały się wielce do poprawy obyczajów wśród młodszych, wyrabiały dowcip, uczyły skromności, że byli między babińczykami tacy wyborni znawcy życia i obyczajów, iż żaden lekarz nie rozpoznałby lepiej ludzkich skłonności, żaden fizjonomista nie poznałby tak dokładnie natury ludzkiej z twarzy, ruchów i ogólnego wejrzenia, jak ci ojcowie babińscy. Miejsce zebrań nazywano giełdą (gelda), zapożyczywszy tej nazwy od gdańszczan. Babińczycy przechwalali się, że posiadają przywileje królów, cesarza, a nawet papieża, zatwierdzające ich rzeczpospolitą.

             W roku 1582, kiedy Sarnicki pisał Annales — Kaszowski żył jeszcze, Pszonka zaś już przed dwoma laty przeniósł się do wieczności. Sarnicki przytacza nagrobek, napisany wierszem łacińskim temu założycielowi towarzystwa babińskiego, oraz dwie następujące anegdoty: Oto pewnego razu zapytał się Pszonki Zygmunt August, czy babińczycy mają także swego króla, — na co Pszonka miał odpowiedzieć: — „Uchowaj Boże, najjaśniejszy panie, ażebyśmy za twego życia mieli myśleć o wyborze innego króla; panuj tu i w Babinie“. Król miał się roześmiać i całe otoczenie jego śmiechem wybuchnęło. Druga anegdota Sarnickiego opowiada, że kiedy raz w pewnem towarzystwie mówiono o starożytnych monarchjach: perskiej, babilońskiej i rzymskiej, jeden z babińczyków zauważył, że rzeczpospolita Babińska jest starszą od wszystkich innych.

             Po Sarnickim nikt nam przez lat 30 nie przekazał żadnych wiadomości o Babinie. Dopiero w r. 1617, gdy syn założyciela rzeczypospolitej Babińskiej, Jakób Pszonka, wydawał córkę swoją Katarzynę za Mikołaja Stradomskiego, znalazło się dwuch poetów: Bartłomiej Wrześnianin i Jan Kmita, którzy, zwyczajem wówczas powszechnym, wystąpili z panegirykami z powodu tego wesela. W panegiryku Kmity jest kilka nowych anegdot babińskich. Np. jedna opowiada, że któś został historykiem babińskim, bo widział dzwon z gliny iłżeckiej, w który jak uderzą w Krakowie, to po ośmiu tygodniach w Rzymie go słychać będzie. — Inny babińczyk opowiadał o dzikim wieprzu, który mając wybite przez myśliwych oczy, prowadzony był przez swego „syna“, młodego dzika, trzymając się zębami jego ogona. Myśliwy ustrzelił młodemu ogon, a gdy ten uciekł i stary został „z chwostem w pysku“, ujął za ten „chwost“ i przyprowadził wieprza do zamku swego, o dwie mile odległego. — Kiedy podstolego Garnysza ominęło starostwo sandeckie, dano mu wielkorządztwo w Babinie. — Dymitrowski Stanisław, dziad Kmity po kądzieli, widział na Mazowszu bróg ogórków, konia mającego tam głowę gdzie ogon, w Sochaczewie przetak pełen deszczowej wody i wełnianą siekierę.

             Zgodnie z Wrześnianinem, Kmita zalicza do cechu babińczyków „miodopłynnego pisoryma“ Kochanowskiego, Reja „w polski rym łacnego“, Trzycieskiego, Paprockiego i Sępa (Szarzyńskiego). Wzmiankuje także o jakichś „rejestrach skarbowych“ rzeczypospolitej, o „prawach porządnych“ i o „wakansach“. Wrześnianin i Kmita nadzwyczaj mało uzupełnili opis Sarnickiego, który pozostawał długo jedynem źródłem do początków rzeczyp. Babińskiej, powtarzany dosłownie przez Hartknocha (r. 1694) i Chwałkowskiego (r. 1696).

             Dopiero w r. 1818 ksiądz Szaniawski, dowiedziawszy się znacznie więcej o Babinie, czytał o nim na posiedzeniu publicznem Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk, czerpiąc treść z aktów babińskich, które do bibljoteki puławskiej książąt Czartoryskich dostały się ze Szwecyi, gdzie zawiezione przez Szwedów, odszukał Felicjan Biernacki i przywiózł z powrotem. Ks. Szaniawski zakończa swój odczyt wzmianką o podobnych towarzystwach niegdyś we Francyi i Włoszech.

             A i w Warszawie r. 1807 zawiązało się było towarzystwo pod nazwą Betomanie, złożone z Polaków i wojskowych francuskich. „Członki towarzystwa tego zgromadzali się na obiady ]składkowe“, nosili, jako oznakę, wiązeczkę siana na piersi na wstążce przy guziku, czytali lub deklamowali utwory własne wierszem lub prozą, dowcipne i wesołe.

             Jak przedtem Sarnicki, tak teraz ks. Szaniawski stał się źródłem do mnóstwa artykułów o Babinie, o których słusznie powiada Kazim. Bartoszewicz, że „słabe te kompilacyjki przesadzały się jedynie w superlatywach, przez które rzplita Babińska wyrastała coraz więcej w opinii“. O popularności jej świadczy tytuł „Pszonki“, nadany dwum wydawnictwom satyryczno-humorystycznym (Kaczkowskiego r. 1832 i Zienkowicza w Paryżu), jak również i trzyaktowa komedja Wężyka: „I ja też, czyli rzeczpospolita Babińska“.

            Babin znany był i zagranicą dzięki pisarzom obcym, piszącym o Polsce.

            W dziełku „Essai politique sur la Pologne“ 1764 r. znajduje się obszerny opis Babina, wzięty z Sarnickiego, ze wzmianką o francuskiem towarzystwie tego rodzaju, noszącem nazwę Regiment de la Caotte. Schmidt w dziełku „Abrégé chronologique de l’histotre de Pologne“ (r. 1763), pomiędzy „savans illustres“, umieścił i Kaszowskiego, jako kanclerza babińskiego.

           Ze Schmidta wziął tę wiadomość Constant d’Orville, a z niego Nougeret. W taki sposób poczciwy sędzia lubelski stał się znanym zagranicy na równi z największymi mężami polskiej nauki i literatury, a rzplita Babińska znalazła w XVIII wieku naśladowców we Francyi.

             Kazimierz Bartoszewicz znalazł w bibliotece Czartoryskich broszurę niemiecką z roku 1654, zawierającą opis założonego w Prusiech książęcych towarzystwa humorystycznego i przedruk niemiecki wiadomości Sarnickiego o Babinie. Jestto tem charakterystyczne, że na przekład polski Sarnickiego nikt się do naszych czasów nie zdobył.

             Ale po uwielbieniach przyszedł pomału czas na krytykę. Już Wiśniewski pisze, iż pierwotne godło babińczyków ridendo castigo mores zamieniło się z czasem na scribimus et bibimus. Maciejowski w dziele Polska i Ruś (r. 1842, t. IV, str. 439) powiada, że zepsucie obyczajów skaziło także z czasem i to wesołe a stateczne towarzystwo i ci, którzy niegdyś innych wady wyśmiewali, zasługiwali potem sami na naganę.

             Przed Wiśniewskim i Maciejowskim widział akta babińskie w bibljotece puławskiej Łukasz Gołębiowski.

             Wreszcie czwartym uczonym, który z nich korzystał, był Stanisław Tarnowski, pisząc barwny artykuł o rzeczyp. Babińskiej, gdy Matejko wystawił swój obraz, przedstawiający babińczyków w ogrodzie Pszonki. Prof. Tarnowski pierwszy zachwiał zbytnie zaufanie do humoru i satyry Babina w drugiej, dłuższej epoce jego istnienia, którą był wiek XVII do r. 1677. „Bawiono się spisywaniem złych czy dobrych konceptów i kłamstw wszystkich facetusów z Korony i Litwy, lubo nie było w tem złej myśli, lecz prosta naiwność“.

             Nareszcie dr. Stan. Windakiewicz wydał w całości przechowywane w bibl. Czartoryskich protokóły babińskie z lat 1601-1677, p. n. „Akta Rzeczypospolitej Babińskiej według oryginalnego rękopisu“, w tomie 8-ym „Archiwum do dziejów literatury i oświaty w Polsce“ (Kraków 1895 roku) i w oddzielnej książce. Na pierwszych kartach „Aktów babińskich“ znajduje się: opis rzeczyp. Babińskiej przez Sarnickiego, wiersz Wrześnianina i najlepszy z tych utworów - wiersz nieznanego autora p. t. Inclitae Babinensis monarchiae brevis descriptio.

            Po nim idzie Rejestr urzędników babińskich, wypełniający resztę księgi. Rozpoczął go prowadzić w r. 1601 Jakób Pszonka, syn założyciela rzeczypospolitej. Po jego śmierci w r. 1622, opiekował się księgą zięć tegoż Wacław Zamojski, zanim objął rządy w Babinie ostatni z Pszonków, syn Jakóba, Adam, późniejszy chorąży chełmski i podkomorzy lubelski, zm. r. 1677, na którym się też kończy „Rejestr urzędników babińskich““. Po śmierci Adama przybyły do aktów już tylko dwie zapiski, — wreszcie położył ktoś datę 2 kwietnia 1782 r. — i nic pod tą datą nie umieścił. Widzimy z tego, iż dzieje rzeczypospolitej Babińskiej związane były, ściśle z życiem trzech pokoleń Pszonków: Stanisława, który dzieje te około połowy XVI wieku rozpoczął, Jakóba i Adama. Gdy ze śmiercią Adama wygasł ród Pszonków, zgasła też z nim (r. 1677) rzeczpospolita Babińska.

             Cały „Rejestr“, z małym wyjątkiem, jest księgą nominacyj, przeplatanych tylko niekiedy rymem lub anegdotą, nadesłaną przez kogoś lub ustnie w Babinie opowiedzianą.

            W ogóle mało udzielano wyższych godności, jak nominacyj na arcybiskupów, sufraganów, admirałów i referendarzy spraw cudzoziemskich; za to roi się od kuchmistrzów, koniuszych, rybitwów, łowczych, aptekarzy, medyków, lektorów, piwniczych i t. d. Jest po jednym lub po paru architektów, konserwatorów, cyrulików, anatomistów, lodowniczych, świadków, ślusarzy, tokarzy, dystylatorów, zegarmistrzów, bankietników, osaczników, karocierów, ogrodników, kapelanów, sędziów, ptaszników, spowiedników i t. d. Jest nawet apostoł, majordomus, kucharz sobotni (postny), rarożnik, spekulant, miodowarnik, łaziebnik.

            Czasem jedna i ta sama osobistość posiadała parę, a nawet i kilka urzędów, „bo in Republica Babinensi compatibilia sunt dwa urzędy mieć“.

             A nikt się tak o te urzędy nie ubiegał, jak p. Tomasz Zaporski, skarbnik lubelski, sąsiad Babina, często go odwiedzający. Został naprzód „alfabetystą“ i tegoż dnia „antipatistą much“, a niedługo potem przybyły mu godności: łowczego, stawidlarza, starszego cechu kuśnierzy i skrupulanta. Należał mu się jeszcze urząd „skromnisia“, bo gdzie tylko mógł cóś „o kobietkach“ wtrącić, nie liczył się ze słowami, ani z obecnością stanu kapłańskiego, przytem wiersze pisywał i do niego rymy układano.

             Łowiectwo „sobolowe“ konferowano Adamowi Jordanowi z Zakliczyna, wsławionemu później pod Cecorą i Chocimem, który, powróciwszy z wyprawy Dymitra Samozwańca, opowiadał, że za Laponją chodzą sobole stadami po kilkadziesiąt tysięcy, a Lapończycy zabijają tylko te, które już mają po trzy lata. Łowczym babińskim został Jerzy Rzeczyński, starosta urzędowski (zginął podczas oblężenia Zbaraża), za anegdoty o żubrach.

             Zapiska 109-ta jest o tyle interesująca, że występuje w niej jako narrator Jakób Sobieski, późniejszy kasztelan krakowski, ojciec króla Jana.

             Pod d. 6 czerwca 1617 r. zapisano, że Jego mość pan Marcin Sypowski został „rufianem i praczką babińską z pewnych przyczyn, których się nie godzi białej płci wiedzieć. A któraby nie wierzyła, że temu urzędowi podołać może, niech da sprobować“.

             Zuzanna Komorowska „nie wytrwała aby nie miała ksiąg babińskich widzieć“, a więc mianowano ją pacjentką babińską.

             Michał Stan. Tarnowski, kasztelan sandomierski, na weselu Pszonkówny ze Stradomskim został „moderatorem tańców weselnych“.

             Pani Laskowska widziała taką jabłoń, że na niej dom zbudowano, w którym przyjmowany był król Stefan.

             Dwaj ostatni autorowie dzisiejsi, piszący o rzeczyp. Babińskiej, w poglądach swoich stanęli na krańcowo przeciwległych sobie biegunach. P. Windakiewicz nazywa Babin „kasynem średnio zamożnej wesołej szlachty“, widzi od r. 1607 „ugruntowaną powagę“ rzeczypospolitej i „swobodny rozkwit idei towarzyskiej przy łagodnym a potoczystym rozwoju wesołości babińczyków“. Zapiski, podług niego, „rzucają pęki świateł na ówczesne stosunki towarzyskie“, a sam pan Jakób Pszonka „przedstawia rysy indywidualności tęgiej, wykutej jakby kilku energicznymi rzutami z jednej bryły ciosowej“.

             Przeciwnie, p. Kaz. Bartoszewicz ]w rozprawie, drukowanej r. 1895 w Ateneum p. n. „Rzeczpospolita Babińska“, streszczając akta babińskie, przyszedł do wniosków wręcz odmiennych, i dowiódł, że tylko dzięki Sarnickiemu i jego stosunkom sąsiędzko-wyznaniowym, łączącym go z Piotrem Kaszowskim, Babin pozyskał rozgłos prawie europejski, na który wcale ani pod względem mniemanej organizacyi rzeczypospolitej, ani dowcipem babińczyków nie zasłużył.

             Towarzystw tego rodzaju, co babińskie, było na świecie i nawet w Polsce dużo, tylko mało o nich pisano. We Włoszech podobne humorystyczne związki oddawna były znane. P. Windakiewicz przytacza nazwy dwuch takich towarzystw francuskich, które znacznie wcześniej istniały. W roku 1450 spotykamy w Polsce Fraternitas sacerdotum, rezydującą w Łańcucie.

              Stanisław Górski w życiorysie Krzyckiego mówi o Korybucie Koszyrskim, szlachcicu sochaczewskim, który, należąc do najdowcipniejszych ludzi za Zygmunta Starego, utworzył wesołe towarzystwo hulaszcze płci obojga, które podkasany dowcip w wysokiej miało cenie.

             Za tegoż króla istniało towarzystwo Sodalitium, w którem rej wodzili: Dantyszek, poeta, późniejszy biskup warmiński, Jan Zambocki, dworzanin króla i Mikołaj Niepszyc, z kancelaryi królewskiej.

             Zresztą mieliśmy kilka podobnych do Babińskiej rzeczypospolitych. Wespazjan Kochowski większą kładzie wagę na rzeczpospolitą Waśniowską, wobec której „wszystko fraszką i cieniem“ i poświęca jej, oprócz dłuższego wiersza w Lirykach p. t. „Encomium miasta Waśniowa“, dwie jeszcze fraszki p. t. „Waśniów“ i „Wotum Waśniowskie“.

             O miasteczku Kleczewie w Kaliskiem pisze ks. Lewandowski do „Wspomnień Wielkopolski“ E. Raczyńskiego (r. 1842-1843): „Od niepamiętnych czasów posiadacze pojedyńczych wiosek w tej okolicy składają stowarzyszenie, które rzeczpospolitą Kleczewską nazywają“.

             Znany z dowcipnych wierszy Świderski, „ex-bocian“, osiadłszy w Krakowskiem, założył około r. 1870 „klasztor bernardynów“ i był autorem arcydowcipnych wierszowanych nominacyj na liczne urzędy w tym wesołym „klasztorze“.

            „Rzeczpospolita Babińska“ tę tylko miała wyższość nad innemi, że pozostawiła akta i weszła w ten sposób do literatury i historyi życia towarzyskiego, pamięć jej przechowała się także w przysłowiach: 1) „Rycerz z babińskiej wyprawy“ i 2) „Musiał to słyszeć w Babinie“ (gdy kto opowiadał rzeczy nieprawdopodobne).

 Zygmunt Gloger Encyklopedja staropolska ilustrowana Warszawa, t. 1 – 4, 1900-1903

Grafika losowa